"Na uboczu, po wschodniej stronie Góry Oliwnej, zwrócona nie ku Jerozolimie, lecz ku Pustyni Judzkiej, leży Betania" - pisze autor mojego przewodnika po Ziemi Świętej. Tam właśnie udałyśmy się wczoraj z Miriam.
Ale najpierw byłam na niedzielnej mszy św. - w obrządku ormiańskim. Cała śpiewana, przy dźwiękach dzwonków i owiana dymem kadzidła. Niesamowite przeżycie!
Wracam jednak do Betanii...
Pojechałyśmy tam na wielbłądzie. Wynajęłyśmy go od beduina na przedmieściach Jerozolimy. To najtańszy tu środek transportu, a Miriam mieszkająca w Ziemi Świętej od 2 lat ma sporą wprawę w ujeżdżaniu tych zwierząt. Naszą "furę" zaparkowałyśmy przy płocie kościoła w Betanii:
Oczywiście żartuję! Pojechałyśmy busem (nr 36), którego kierowca nie bardzo wiedział, gdzie powinien nas wysadzić, w końcu same wskazałyśmy mu miejsce, gdzie chcemy wysiąść, gdy zobaczyłyśmy furtkę z napisem: "Church". A tego pociesznego kamela już tam zastałyśmy.
Przez furtkę weszłyśmy do ogrodu przy kościele, gdzie rośnie mnóstwo oryginalnych roślin:
krzaczek cierniowy
papirus
drzewko pomarańczowe albo mandarynkowe
drzewko z kwiatkami mięciutkimi jak kurczaczki
krzew (albo drzewko) z kwiatkami w ulubionym kolorze Gaffci
krzaczek z takimi śmiesznymi kwiatkami
i różne kaktusy (to foty specjalnie dla Ciebie, Poli):
aloesy pod drzewkiem oliwnym
kaktus opuncjowy
kaktus opuncjowy niekwitnący
agawa
no i oczywiście palmy:
Od strony ogrodu kościół pokazał nam się tak:
Na terenie kościoła znajdują się pozostałości kościoła z V wieku:
i mozaik z niego:
Natrafiłyśmy też na taki uroczy zaułek:
Po terenie kręcił się zabawny kot, który na chwilę zszedł z piedestału:
by pozalecać się do Miriam:
Sam kościół pochodzi z połowy XX wieku:
Na fasadzie widnieją postaci przyjaciół Jezusa - Marii, Marty i Łazarza:
Prezbiterium wygląda tak:
A na ścianach znajdują się piękne współczesne mozaiki (polubiłam je już przy okazji pierwszego mojego pobytu w Ziemi Świętej). Przestawiają kolejno:
zmartwychwstanie Jezusa (nad ołtarzem)
wizytę Jezusa w Marii i Marty (po lewej stronie)
wskrzeszenie Łazarza (po prawej stronie)
ucztę w Betanii (z tyłu, nad wejściem)
W pobliżu położony jest Grób Łazarza:
Należy on do muzułmanów. Żeby wejść, należy uiścić opłatę przy wejściu. Do grobu schodzi się prostu z ulicy:
po schodach wybudowanych przez franciszkanów w 1613 roku (wcześniej wejść można było tylko przez pobliski meczet). Najpierw są właśnie te schody:
a potem komora grzebalna, do której - jak przeczytałam w przewodniku - "należy wpełznąć":
Więc wpełzłam, a w środku było tak:
Następnie antycypowałam moje zmartwychwstanie - wyszłam z grobu. A Miriam uwieczniła ten szczególny moment.
Betania to takie miłe miejsce - miejsce budzące dobre skojarzenia. O przyjaźni z Jezusem i przyjaźni w ogóle...
I jeszcze widok - w głębi - na wysoki mur Autonomii Palestyńskiej:
której granice przekroczyłyśmy. To inny świat. Brudno, raczej biednie, a w otwartych sklepach i knajpach brak klientów (sprzedawcy przekonywali nas do skorzystania z ich usług, bo... nikt do nich nie przychodzi...). W drodze powrotnej młody żołnierz z wielkim karabinem sprawdzał nam paszporty...
której granice przekroczyłyśmy. To inny świat. Brudno, raczej biednie, a w otwartych sklepach i knajpach brak klientów (sprzedawcy przekonywali nas do skorzystania z ich usług, bo... nikt do nich nie przychodzi...). W drodze powrotnej młody żołnierz z wielkim karabinem sprawdzał nam paszporty...
A po powrocie z Betanii do Jerozolimy... poszłyśmy na lody i kawę. W końcu nie codziennie wychodzi się z grobu. Trzeba było to uczcić!
I jeszcze zdjęcia Miriam z Betanii - na niektórych widać mnie:
https://picasaweb.google.com/symimir/Betania?feat=email#.
Ps. Dziś w sklepie, w którym zwykle robię zakupy, widziałam, jak sprzedawca pisał po arabsku - od prawej do lewej. Zabawnie to wyglądało.
Ps. 2. Dziś było nawet gorąco... Czyżby należało - nareszcie! - szykować sandały? Tymczasem wczoraj nabyłam ciepłą bluzę. Z wytargowaną zniżką, bo wyświadczyłam sprzedawcy przysługę, tzn. napisałam mu na kartoniku po polsku: "NOWY SKLEP".
Wow! Znaczy zgłębiasz tajniki handlu wymiennego;) hehe
OdpowiedzUsuń