wtorek, 26 kwietnia 2011

Emaus

Jak podaje mój przewodnik, aż 3 miejscowości ubiegają się o tytuł TEGO Emaus. Wczoraj byłam w jednym z ich - Qubeibeh.

A ponieważ jechaliśmy z grupą z tutejszej parafii, nie zabrakło grupy starszych pań, które śpiewały "Ave Maria" i "Po górach, dolinach" na przemian z odmawianiem różańca (nieco karcąco spoglądając na s. Agnieszkę, która odwiedza teraz Miriam i jej wspólnotę, że się nie włącza). I choć robiły to po arabsku, nie sposób było się oprzeć skojarzeniu z parafialną pielgrzymką do Częstochowy. Widać takie przykościelne panie (zwane przez niektórych "matkami kościoła") to społeczność międzynarodowa. Ale i tak myślę, że Pan Bóg patrzy na nie z czułością...  

Teren przynależny do kościoła jest niewielki. Sam kościół z przyległościami z zewnątrz wygląda naprawdę ładnie:


ale w środku bynajmniej mnie nie zachwycił. Owszem, jest dość monumentalny, ale... W głównym ołtarzu znajduje się scena przestawiająca Jezusa z dwoma uczniami przy stole. Figury są trochę jakby toporne, a na dodatek wszystko to utrzymane w takich jakichś kolorach żółto-błękitno-różowych (światło było nie najlepsze i zdjęcie średnio wyszło):


Choć na sklepieniu - po dodaniu czerwieni - nie wygląda to tak źle:


A w lewej nawie widać "ruiny prostokątnej budowli, pokazywane jako pozostałości rzekomego domu Kleofasa, w którym uczeń pragnął ugościć zmartwychwstałego Chrystusa" (jak informuje mój przewodnik):


widzicie te dolary na fundamentach? Kleofas spał na kasie?

W niewielkim ogrodzie znajduje się mały taras widokowy, z którego roztaczają się piękne widoki:





W pobliżu kościoła zachowały się też fundamenty średniowiecznej zabudowy:



pomiędzy którą rosną sobie różne roślinki:




to pień starego drzewa oliwnego

widzicie maki? powiało polskością...

A na murze na wprost bramy wjazdowej dowód na to, że tu byli nasi (zresztą, Polacy wyraźnie zaznaczają swoją obecność w Ziemi Świętej, np. chodzą z wcale niemałymi flagami... wczoraj nawet jeden franciszkański przewodnik grupy wprowadzał z flagą jakąś panią do toalety!):


W Emaus najpierw była msza (z dłuuugim kazaniem po arabsku), po której przewodniczący jej kustosz Ziemi Świętej przy ołtarzu rozdawał wszystkim chlebki (bułki). To było ładne. Po niej był poczęstunek dla wszystkich. Wczesnym popołudniem zaś odśpiewaliśmy nieszpory, po czym wróciliśmy do Jerozolimy. 

A dzień był ciepły i słoneczny - na dowód: moje opalające się nogi:


No i przekonałam się, ze Izrael może być zielony! Bo z pierwszego pobytu tutaj zapamiętałam go jako złoto-brązowo-bury. Wysuszony słońcem. Ale ponoć ta zieloność nie trwa tu długo. Tym bardziej cieszę się, że ją zobaczyłam. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz