piątek, 15 kwietnia 2011

Via Dolorosa i Bazylika Grobu Bożego

"W pierwszych dniach kwietnia słońce wschodzi nad Jerozolimą o 5:30" - napisano w moim przewodniku. Dziś o tej właśnie godzinie zadzwonił mój budzik. Wstałam tak wcześnie, bo chciałam z samego rana, zanim jeszcze uliczki nasiąkną tłumem i gwarem, przejść Drogę Krzyżową i pobyć w Bazylice Grobu Bożego: 



Oczywiście, wszystko z zachowaniem zasad:





Nie zatrzymywałam się przy każdej stacji. Nie robiłam wielu zdjęć. Zwłaszcza że w gruncie rzeczy tylko pierwsza i ostatnie stacje mają oparcie w historii, reszta to trasa wyznaczona przez franciszkanów w XIV wieku, mająca - znów sięgam do przewodnika - "charakter pokutny i modlitewny, nie historyczny". Sfotografowałam jednak uliczki, którymi przebiega Droga Krzyżowa, żeby je Wam pokazać i żebyście mogli przejść je ze mną (tylko jedna nie chciała się sfotografować, było w niej za ciemno i mój aparat sobie nie poradził):


tzw. Łuk Ecce Homo







Szłam powoli i rozmyślałam. Uderzyła mnie myśl o dwóch zespolonych ze sobą wymiarach tego, co się na tej drodze wydarzyło: ludzkim (Skazaniec na oczach gapiów niesie krzyż na miejsce swej kaźni: "co Chrystus Pan nasz cierpi w swoim człowieczeństwie [...], jak Bóstwo się ukrywa, [...] jak [Jezus] zezwala, aby okrutnie cierpiało Jego człowieczeństwo najświętsze" - św. Ignacy Loyola) i mistycznym/eschatologicznym (Bóg bierze na siebie mój grzech - dzieje się zbawienie).

Na koniec dotarłam do Bazyliki:




Przed nią znajduje się dość obszerny plac:



Zaraz po wejściu przez szerokie drzwi skierowałam się na prawo, gdzie znajdują się schody na Golgotę:



Golgota to przestrzeń, która za każdym razem na nowo całkowicie mnie pochłania... Zwykle w ciągu dnia panuje tu znaczny harmider, rano było spokojnie. Ale bez względu na porę lubię siąść sobie w kąciku na posadzce pod Krzyżem i patrzeć, po prostu patrzeć:



Pod ołtarzem u stóp nastawy znajduje się otwór w skale - miejsce po Krzyżu:




Gdy dziś znów przylgnęłam do niego czołem (z rana nie było ciągnących się kolejek hałaśliwych pielgrzymów), nie umiałam powstrzymać łez. Smutku...? Wzruszenia...? Miłości...? W każdym razie takich dobrych łez... 


Tak sobie myślę... Gdybym wątpiła, że to, co się na tej górze wydarzyło, wydarzyło się naprawdę, przestałabym wątpić, znalazłszy się tutaj... Bo to takie miejsce, gdzie Miłość po prostu cię ogarnia, sama pozostając nieogarniona...  

Pod Golgotą znajduje się tzw. kaplica Adama - według tradycji miejsce, gdzie pochowano Praojca (stąd krew Jezusa spłynęła na jego czaszkę):



i gdzie wskazuje się pęknięcie skały po śmierci Pana:




Tuż obok, na wprost głównego wejścia, leży Kamień Namaszczenia. Pachnie on bardzo pięknie olejkami, które się na niego wylewa:




Za nim znajdują się całkiem ładne mozaiki:






A dalej jest Grób Jezusa - budowla, która choć przecież kojarzy się z radością i nadzieją - wygląda dość mrocznie:


 zwróćcie uwagę na tego pana, który wygląda, jakby pukał do drzwi...



Rano Grób był zamknięty. W ciągu dnia zwykle stoją przed nim kolejki tych, którzy chcą się przekonać, że naprawdę  jest pusty. Przy wejściu do niego stoi duchowny, którego rolą jest popędzać wzruszonych... 


Ponadto w Bazylice warto zejść do kaplicy św. Heleny:




Jest w niej coś mistycznego:




A gdy zejdzie się jeszcze niżej:




trafia się do kaplicy znalezienia Krzyża:




W bok od Grobu znajduje się kaplica z Najświętszym Sakramentem:




Tu wskazuje się cześć kolumny czy pala, przy której/-ym Jezus był biczowany:




A to droga krzyżowa z tej kaplicy (oryginalna):




Naprzeciwko zaś Grobu jest jeszcze tzw. Chór Greków, którego "bogate wyposażenie kontrastuje z surowością bazyliki" (to znów słuszna uwaga z mojego przewodnika). Tutaj na sklepieniu - we wnętrzu kopuły - znajduje się przepiękna, urzekająca mozaika Chrystusa - Pana Wszechświata. Na podłodze zaś stoi coś, co trochę przypomina bębenek, a ma być... pępkiem świata... Niestety, dotąd nie udało mi się trafić na moment, żeby ta kaplica była otwarta... Ta mozaika zachwyciła mnie już podczas pierwszego pobytu w Izraelu. Teraz zdjęcie zrobiłam tylko zza zabudowanego boku Chóru:




W całej Bazylice - spowitej w półmroku - unosi się zapach kadzideł i olejków...


Uwielbiam to miejsce... Muszę się tam znów wybrać na dłużej, tym razem już bez aparatu, który jednak trochę mnie rozpraszał...  

A w drodze powrotnej wychodziłam inną bramą. Na schody padała cudna smuga porannego światła:




Ps. Dopisałam trochę rzeczy w poprzednim poście (Rytm Starego Miasta), głównie o targowaniu się z tutejszymi sprzedawcami. Przeczytajcie koniecznie, bo to cały rytuał. 


Ps. 2. Sporo chodzę, oglądam, przeżywam. I fotografuję. Obeszłam (już prawie w całości) mury Jerozolimy, spędziłam kilka godzin na Syjonie, jutro wybieram się na Górę Oliwną. Kiedy ja Wam to wszystko opiszę i pokażę? No nic... Może coś musi zostać na osobiste opowieści po powrocie. Mam nadzieję, że choć trochę na mnie czekacie...


Ps. 3. Jest ciepło!


Ps. 4. Właśnie rozlegają się syreny obwieszczające początek szabatu.

1 komentarz:

  1. Ooo, zauwazylem pozdrowienia w kierunku mojej osoby: dziekuje Ci serdecznie, Pani Magdo :) A blog, jak mowilem, niezwykle interesujacy! xZibi

    OdpowiedzUsuń