piątek, 8 kwietnia 2011

Przestrzeń modlitwy

Tutaj modli się... inaczej...

Przede wszystkim na modlitwę jest czas, dużo czasu. Nie wciska się jej pomiędzy tysiące spraw, które właśnie udało się załatwić i które czekają, by się nimi zająć. Wręcz przeciwnie, to ona stanowi zasadniczą część dnia. Do niej dopasowuje się inne czynności. Bez pośpiechu...

Zresztą, funkcjonuję tu w ogóle jakby trochę poza czasem. Nie ma napiętego liczenia godzin: od tej do tej, na tę czy na tamtą. Jest czas, który po prostu swobodnie płynie, a zegar przygląda mu się jakby z boku, subtelnie zaznaczając swoją porządkującą obecność. 

Lubię czas adoracji. Przywykam do niego. Nie dłuży mi się. Siedzę sobie przed Jezusem i opowiadam Mu o Was/nas i Waszych/naszych sprawach. Na różny sposób. To adorowanie jest jak prezent - podarowany mi luksus, na który raczej nie mogę (nie umiem / nie daję rady) pozwolić sobie w Warszawie. 

Zresztą, nie tylko o adorację chodzi. Cała stara Jerozolima (wraz z najbliższą okolicą) jest jakby przestrzenią modlitwy. Ze wzruszeniem myślę o bliskości miejsc świętych. 

Właściwie co dzień najzwyczajniej w świecie przebiegam (i to kilka razy) uliczki Via Dolorosa. Mogę też "wpaść" choćby na chwilę do Bazyliki Grobu Bożego (zwłaszcza że blisko mieszkam) - jak dziś, gdy poszłam tam pomodlić się w Godzinie Miłosierdzia. 

Wczoraj miałam pójść z Miriam do Getsemani. Ostatecznie się to nie udało, ale przyjemnie wiedzieć, że jest taka możliwość, z której na dodatek rezygnuje się bez większego żalu, bo na pewno będzie jeszcze okazja. 

A w niedzielę być może może pojedziemy do Betanii, bo w ten dzień będzie czytana Ewangelia o wskrzeszeniu Łazarza. 

Inność modlitwy w Jerozolimie polega także na tym, że uczestniczę w mszach, które są odprawione w obcym dla mnie języku. To wymaga większego skupienia. Czytania odczytuję sobie z Biblii (trzeba było kupić sobie jakąś pomoc w tym zakresie w Polsce, np. "Oremus", ale nie pomyślałam).

A na pierwszej mojej mszy w Jerozolimie - tej po hebrajsku - uderzyła mnie taka myśl: pomimo że nie rozumiem ani słowa (nie wiedziałam nawet, o czym są czytania, bo się nie przygotowałam), misterium się spełnia i obejmuje mnie, w pełni w nim uczestniczę! 

Na dodatek na tej mszy zamiast tradycyjnej hostii konsekrowano macę, którą potem rozdzielano podczas Komunii świętej. Musiałam trochę wyskoczyć z moich liturgicznych przyzwyczajeń, żeby dotknąć istoty. 

Tak naprawdę mam nadzieję, że jerozolimska przestrzeń modlitwy jakoś tak samoistnie mnie ogarnie, żeby choć troszkę spełniły się we mnie słowa, które - choć od dawna znam je na pamięć - jakoś szczególnie mnie poruszyły, gdy po raz pierwszy odmawiałam tu nieszpory: "...przemieniajcie się przed odnawianie umysłu, abyście umieli rozpoznać, jaka jest wola Boża: co jest dobre, co Bogu przyjemne i co doskonałe" (Rz 12,2).

Ps. Wczoraj spotkało mnie trochę przykrości. I choć Miriam mnie pocieszała, a Grażyna twierdziła, że w Ziemi Świętej każdy musi przejść swój chrzest bojowy, więc dobrze, że mam go za sobą, to jednak było mi trochę niemrawo. I pojawił się pierwszy powiew tęsknoty... Ale jeszcze nie chcę wracać. Za to dziś rano s. Gabriela (jedna z tutejszych paulistek) zamieniła ze mną życzliwe słówko, a s. Parakleta (pachnąca kamforą) podeszła do mnie i upewniwszy się, że jestem wolontariuszką, podniosła kciuk, pokiwała z uznaniem głową i powiedziała: "Very nice". Więc zrobiło mi się trochę lepiej. I nawet się zbytnio nie przejęłam, gdy potem nawrzeszczał na mnie obcojęzyczny przewodnik, który bynajmniej nie miał zamiaru być cicho w obecności Najświętszego Sakramentu. 

Ps. 2. Przeskoczyłam w lżejsze butki! Robi się naprawdę ciepło. 

3 komentarze:

  1. cześć Ciocia tu Fryderyk chciałbym Ci powiedzieć że dzisiaj kiedy grsliśmy w piłke todostałem z niej i mam podbite oko. Byłem dzisiaj bardzo słaby i wymiotowałem, ale już jest dobrze i czuje sie niezile . Wszyscy cię pozdrawiamy a szczegulnie JaiDziadek

    OdpowiedzUsuń
  2. bardzo mi się podoba, to co opisujesz dbaj o to żeby było ci ciepło serdecznie ja i mama cię pozdrawiamy
    tu nastaka : życzę ci jeszcze więcej miłycch wrażeń i przeżyć i miłego tęsknienia za swoja ukochaną rodzinką:)

    OdpowiedzUsuń
  3. No po prostu (po prostu?) wzruszające jest to, o czym piszesz. Miejsce? Zupełnie Inny Wymiar. Przykrości? Bez nich nie rozpoznałabyś radości!

    PS
    W Wawie wichury i deszcze - Z PEWNOŚCIĄ masz lepszą pogodę ;)

    OdpowiedzUsuń